niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział VI

5 lat później

        Nick wraz z Zabinim kroczyli do gabinetu Dumbledora.
- Czekoladowe żaby.
- Czy on zawsze musi mieć takie dziwne hasła?
- Nie wiem Diable – westchnął Riddle. Weszli po kręconych schodach. Zapukali delikatnie, lecz stanowczo i otworzyli drzwi. W gabinecie zastali nie tylko dyrektora, ale i Lupina, Moody’ego, państwo Weasley oraz McGonagall.
- Czyżby małe zebranie Dumbledore? Pozwolisz, że się przyłączymy – zapytał z lekka ironicznie Nicolas i wyczarował dwa wygodne krzesła. Wszyscy patrzyli na nich trochę dziwnym wzrokiem, ale zaraz się opamiętali.
- Och, Pan Riddle i Pan Zabini. Wybaczcie na chwilę moi drodzy, zaraz do was wrócę – Albus przeprosił zebranych i odszedł razem z Riddlem na bok. – O co chodzi?
- Musisz dobrze ukryć… TE dzieci. Za kilka dni będzie inspekcja. W Hogwarcie już nie jest bezpiecznie.
- Dobrze, dziękuję Ci Nicolasie – spojrzał na chłopaka dobrodusznie zza swoich okularów połówek.
- Robię to tylko dla dzieci. One nie powinny być zamieszane w tę wojnę, Dumbledore. Chodź Blaise, idziemy – mieli jeszcze iść do kilku sal i odbębnić przy okazji  inspekcję nauczycieli.
- To do kogo idziemy, Nick?
- Chodźmy na eliksiry do Slughorna.
             Jak się spodziewali, lekcje przebiegały w jak najlepszym porządku. Na sam koniec zostawili sobie klasę McGonagall. Przed samymi drzwiami dostrzegli kilku funkcjonariuszy Służby Porządkowej.
- Co pana sprowadza do Hogwartu, inspektorze? – kiedy tylko mężczyźni dostrzegli kto się do nich zwraca stanęli prości jak struny.
- Mamy nakaz aresztowania Minervy McGonagall, pod zarzutem podburzania uczniów przeciwko władzy, Panie Generale – wyrecytował.
- Tak to poważne wykroczenie, inspektorze.
- Zgadza się Panie Generale – Blaisowi chciało się śmiać, ale udało mu się zachować kamienną twarz.
- I zamierza pan tam teraz wkroczyć i widowiskowo aresztować panią profesor?
- Tak jest, Panie Generale – inspektor dumnie wypiął pierś.
- I tu się pan myli.
- J – ja – jak to się mylę? Z całym szacunkiem, ale nie rozumiem, Panie Generale – mężczyzna zaczął się intensywnie pocić.
- To bardzo proste, inspektorze. Nie zrobi pan tu wielkiego szumu, tylko poczeka aż wszystkie dzieci opuszczą salę i dopiero aresztuje pan, panią profesor. Zrozumiał pan?
- A – al – ale ja…
- To był rozkaz, nie prośba, inspektorze.
- Tak jest, Panie Generale.
- To świetnie, że się rozumiemy. Aha – Nick rzucił roztrzęsionemu mężczyźnie paczkę chusteczek. – Niech się pan z łaski swojej wytrze, bo teraz wygląda pan bardziej śmiesznie niż strasznie – kiedy odeszli Zabini w końcu mógł się zaśmiać.
- Ale żeś mu napędził stracha – chichotał.
- Czasem trzeba, Zab. Ale co innego mnie martwi. Mamy kapusia w Hogwarcie.
- A kto teraz nie donosi, przyjacielu.
- W sumie masz rację.
~~***~~
             Nick siedział w swoim gabinecie przeglądając raporty.  Jak ja tego nienawidzę – pomyślał. Nagle dwa dogi niemieckie leżące obok jego biurka niebezpiecznie zawarczały.
- Piorun, Grzmot spokój – rozległo się pukanie do drzwi. – Wejść! – w drzwiach pojawił się adiutant siedzącego przy biurku mężczyzny. Porucznik zasalutował uderzając lewą pięścią w klatkę piersiową, specjalnie tą ręką na której widniał mroczny znak.
- Na spotkanie oczekuje pułkownik Wolf. Czy mam go wpuścić Panie Generale?
- Tak, zaproś Antona, Higgs.
- Tak jest – porucznik wyszedł, a jego miejsce zajął młody brunet.
- Witam mojego drogiego kuzyna. Co cię do mnie sprowadza? – w tym czasie dwa ciemne cielska uważnie obwąchiwały nogi przybysza.
- Jak zwykle nic miłego Nicolasie. Aresztowałem McGonagall.
- Wiem. Napijesz się czegoś?
- Nie, ale zapalę jeśli pozwolisz.
- Proszę, chętnie się przyłącze. Miałem przyjemność spotkać pana inspektora. Swoją drogą, nie wiedziałem, że wysługujesz się Służbą Porządkową.
- Och, są bardzo, że tak się wyrażę, wygodni. Takie posłuszne pieski. Powiedz siad to siedzą, powiedz gryź to gryzą.
- Tak, rozumiem – blondyn musiał zaciągnąć się dymem, aby ukryć zdegustowanie. Miał swoje, dość odmienne, zdanie na ten temat. – A czemu akurat McGonagall? Przecież mogłeś aresztować dosłownie każdego.
- Gruba ryba, będzie spokój na jakiś czas. Mam jeszcze namiary na Weasleya – Wolf uśmiechnął się w taki sposób, że Nick nie chciał wiedzieć jak zdobył te informacje.
- Którego? – zapytał tylko sucho.
- Jak to którego? Ronalda.
- Chcesz mi powiedzieć, że aresztujesz jednego z najaktywniejszych popleczników Dumbledora?
- Owszem. I nie aresztuje go jako jedynego. Wiesz ile osób pociągnie za sobą?
- Zapewne wiele – Anton był tak nakręcony, że kompletnie ignorował brak zainteresowania ze strony swojego kuzyna.
- Wiele to mało powiedziane. To będzie największy sukces w mojej karierze!
- Być może – Nicolas wyraźnie dał mu do zrozumienia, że powinien już iść. Bruneta odprowadziły niezbyt przyjazne pomruki ze strony zwierząt.
- Zobaczysz, Czarny Pan mnie jeszcze ozłoci!
- Ale chyba tylko po to, żebyś się udławił tym bogactwem – rzucił do zamkniętych już dębowych drzwi.
~~***~~
- Czy buty są wypastowane Śmieszko?
- Tak Panie, nasmarowane Pańską ulubioną pastą – skłoniła się nisko. Nicolas szykował się na kolejne spotkanie. Nienawidził ich całym swoim jestestwem, ale jego ojciec uparł się aby na nim był. Mieli rozmawiać z amerykańskim Ministrem Magii. Voldemort uznał, że jako jego syn ma obowiązek godnie go reprezentować. Jednak Nick wiedział, że jego ojciec też nie przepadał za tymi spotkaniami i po prostu wykorzystywał jego i Kate. Ubrany w swój wyjściowy mundur i nienagannie wypastowane oficerki ruszył w stronę sali żartobliwie nazywanej przez Zabiniego Salą Głupich Umów. Zatrzymał się tylko na chwilę  koło biurka swojego adiutanta.
- Przez najbliższe trzy godziny będę niedostępny, Higgs – porucznik widząc w jakim humorze jest jego szef już wiedział dlaczego go nie będzie.
- Rozumiem, Panie Generale – i Nick oddalił się z tak posępną miną, że nikt nie śmiał go zaczepiać. Odznaczenia na jego piersi pobrzękiwały w rytm stawianych przez niego kroków.  Kiedy dotarł na salę okazało się, że wszyscy czekają tylko na niego. Obecna była jego siostra i kilku wysoko postawionych śmierciożerców. Kiedy tylko zajął swoje miejsce zaczął się cały cyrk. Kate przedstawiła ich warunki i żądania.
- Oczywiście jesteśmy skłonni do negocjacji o ile pan minister zechce współpracować.
- Ale nie wiem czy ja jestem skłonny – minister poprawił swoje okulary.
- A ja jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia – odezwał się siedzący dotąd cicho Nicolas. Wstał i wolnym krokiem ruszył w stronę ministra.
- Myślę, że nie chce mieć pan w nas, a tym bardziej we mnie wroga. A przecież nie żądamy wiele. Tylko trochę… Zaufania.
- Ta rozmowa do niczego nie prowadzi! – mężczyzna wstał i ruszył do drzwi, które Nick zamknął jednym machnięciem różdżki. Pojawiło się przy nich również dwóch śmierciożerców. W tym momencie minister przestraszył się nie na żarty.
- Zamierzacie mnie tu więzić?!
- Ależ może pan wyjść – śmierciożercy przy drzwiach podnieśli różdżki.
- Ja… Ja zgadzam się tylko mnie wypuście – zabrzmiało to dość żałośnie.
- Czyli jednak. Jak miło, że zmienił pan zdanie – skinął na stojących w drzwiach mężczyzn i wymaszerował z triumfalnym uśmiechem. Po drodze zatrzymał go jeden z ludzi Wolfa.
- Panie Generale, Półkownik Wolf melduje, że może Pan przesłuchać Minervę McGonagall.
- Przekaż Antonowi, że zaraz się zjawię.
- Tak jest.
~~***~~
             Nicolas już miał iść do swojej starej pani profesor kiedy do jego gabinetu jak burza wpadła Kate.
- Nie musiałeś go straszyć! W końcu bym go zagięła!
- Ale to trwa, a mnie szkoda czasu. Jestem żołnierzem, nie politykiem, nie będę strzępił języka na darmo – burknął. – Poza tym trwa wojna, a ona nie uznaje kompromisów.
- Babcia miała rację jesteś bardzo do niego podobny.
- Wydaje ci się.
- Ale jedno cie wyróżnia, nie chcesz się do tego przyznać – przytuliła go. – Poszedłbyś raz z nami do wioski, rozerwałbyś się trochę.
- Czyś ty się zgadała z Zabinim?. – uśmiechnął się do niej.
- No, i to jest mój braciszek! Przemyśl to jeszcze! – rzuciła zamykając drzwi.
~~***~~
             Schodził na najniższe poziomy Twierdzy Shadow. Trzymali tam wszystkich więźniów. Jedno z najlepiej strzeżonych miejsc. Wprowadzono go do celi McGonagall.
- Pani Profesor? – kobieta odwróciła swoją zmęczoną twarz. Wyglądała teraz na o wiele starszą niż w rzeczywistości. – Wie Pani co zeznawać?
- Tak, Profesor Dumbledore wszystkich dokładnie poinstruował.
- Mocno naciskają?
- Nie martw się o mnie Riddle, już wiele w życiu przeszłam. Z tym też sobie poradzę.
- Załatwię Pani porządny posiłek – westchnął. Zastukał w drzwi celi. – Otworzyć! – i wyszedł. Potrzebował chwili odpoczynku.
~~***~~
             Znów śnił mu się ten okropny koszmar. Dlaczego musiał przeżywać to codziennie? Przecież minęło już tyle czasu. Dwa lata, najgorsze dwa lata w jego życiu. Doskonale pamiętał jej krystaliczny śmiech, jej szczery uśmiech, subtelny zapach jej bladej skóry. Dlaczego los był tak niesprawiedliwy? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to pytanie.
~~***~~
- Wstawaj leniu! Ubieramy wygodne ciuszki i lecimy na miasto!
- Zabini czyś ty do reszty zgłupiał?! Nigdzie nie idę!
- Oj wstawaj, bo zapleśniejesz. Draco już na nas czeka.
- Powtarzam, nigdzie nie idę, a już na pewno nie z Malfoy’em!
- Powinieneś się bratać z przyszłym szwagrem.
- Oświadczył jej się?! – Nick zerwał się na równe nogi.
- Jeszcze nie, ale miło, że wstałeś. Za piętnaście minut masz być gotowy – Blaise wyszedł bardzo z siebie zadowolony.

- To gdzie chcecie mnie zabrać?
- Ostało się jeszcze w tym kraju parę ciekawych miejsc – Blaise szczerzył się jak głupi. Deportowali się do jakiegoś miasteczka. Diabeł ciągał swoich towarzyszy po wszelkich możliwych pubach i klubach. Na początku Draco i Nick próbowali oponować, ale kiedy zrozumieli, że to i tak nic nie da, zaprzestali. Riddle dość szybko przejrzał zamiar upicia go. Na szczęście miał mocną głowę. Choć był wdzięczny przyjacielowi, że ciągle próbuje mu pomóc, to wiedział, że akurat alkohol dawno już przestał działać. Było wiele zainteresowanych nim kobiet, ale każdą odprawiał z kwitkiem. A miały jedną, wielką wadę: nie były nią…
~~***~~
- No i gdzie my jesteśmy?! – pieklił się Malfoy.
- Chyba coś pokręciłem – Zabini podrapał się po głowie. – A może mówiła, że mamy iść w prawo…
- No świetnie!
- Ja wiem gdzie jesteśmy – mruknął Nick. Widać było, że nie jest z tego faktu zadowolony.
- To nas oświeć, stolico mądrości! – warknął Draco.
- Jesteśmy w Little Whinging – Blaise aż zagwizdał.
- No to nieźle. To może teraz ty prowadź Nick.
- Chodźcie – pozostali mężczyźni z braku innego wyjścia ruszyli za blondynem. Okazało się jednak, że nie są tak daleko od centrum jak im się zdawało. Zatrzymali się w pobliskim hotelu. Postanowili ruszyć dalej dopiero rano. Woleli nie ryzykować teleportacji w swoim stanie.
~~***~~
             Nick obudził się z bólem głowy. Jego towarzysze również nie czuli się najlepiej. Jako że był dzień powszedni musieli wcisnąć się w swoje mundury. Gorzej było z doprowadzeniem się do porządku i wyglądaniem jak ludzie, a nie jak banda Trolli Górskich. Oczywiście pojawienie się trzech generałów w hotelowej restauracji zrobiło niemałe wrażenie. Na szczęście nikt ich nie niepokoił i mogli spożyć swoje śniadanie w spokoju.
- Chciałbym iść jeszcze w jedno miejsce – Riddle spojrzał poważnie na swoich towarzyszy.
- Jesteś tego pewny? Nie wiesz co tam zastaniesz. Musisz się przygotować na wszystko.
- Wiem.
- No to ruszajmy.

Zapłacili za noc w hotelu i deportowali się pod Privet Drive 4. Dom wyglądał na opuszczony i taki też się okazał. Zapuszczony trawnik, obdrapane drzwi. Kiedy Nick przekroczył próg jego twarz otuliło zimne powietrze. Po podłodze walały się połamane meble, odłamki porcelanowego serwisu herbacianego i wiele innych zniszczonych elementów wystroju wnętrza. Stukot jego oficerek odbijał się donośnym echem. Nicolas patrząc na to wszystko poczuł coś czego akurat w tej sytuacji czuć nie chciał. Mianowicie miał wyrzuty sumienia. Nie myślał, że tak przeżyje zniszczenie tego domu. Na schodach dostrzegł smugę krwi. Wiedział co tam zastanie i nie miał najmniejszej ochoty tego oglądać. Mimowolnie pomyślał o mugolskich opiekunach Kate. Uznał, że jednak mieli szczęście, że nie dożyli tej wojny. On sam momentami wolał jej nie dożyć. Chociaż nie musiałby się męczyć żyjąc nie z Nią, a z wyrzutami sumienia.

1 komentarz:

  1. Podoba mi się (zresztą jak wszystko co TY piszesz) ,ale to nie zmienia faktu ,ze mam zamiar ukatrupić Cię za ostatni fragment...
    Taka rozpacz (normalnie smutam ;c ). No a jako ,że jestem wprowadzona w tajniki to tym bardziej chcę cię ukatrupić i jestem pewna że Kate, Smok, Nick i wielu wielu innych mi z tym pomoże ...
    Ale zaprzestaje gróźb to twoje opowiadanie (co nie zmienia faktu ,że przez ciebie jestem smutna), a na pocieszenie możesz dać mi więcej Dramione <3
    Pozdrawiam Weronika :3

    OdpowiedzUsuń