5 lat później
Nick wraz z Zabinim kroczyli do gabinetu
Dumbledora.
-
Czekoladowe żaby.
-
Czy on zawsze musi mieć takie dziwne hasła?
-
Nie wiem Diable – westchnął Riddle. Weszli po kręconych schodach. Zapukali
delikatnie, lecz stanowczo i otworzyli drzwi. W gabinecie zastali nie tylko
dyrektora, ale i Lupina, Moody’ego, państwo Weasley oraz McGonagall.
-
Czyżby małe zebranie Dumbledore? Pozwolisz, że się przyłączymy – zapytał z
lekka ironicznie Nicolas i wyczarował dwa wygodne krzesła. Wszyscy patrzyli na
nich trochę dziwnym wzrokiem, ale zaraz się opamiętali.
-
Och, Pan Riddle i Pan Zabini. Wybaczcie na chwilę moi drodzy, zaraz do was
wrócę – Albus przeprosił zebranych i odszedł razem z Riddlem na bok. – O co
chodzi?
-
Musisz dobrze ukryć… TE dzieci. Za kilka dni będzie inspekcja. W Hogwarcie już
nie jest bezpiecznie.
-
Dobrze, dziękuję Ci Nicolasie – spojrzał na chłopaka dobrodusznie zza swoich
okularów połówek.
-
Robię to tylko dla dzieci. One nie powinny być zamieszane w tę wojnę,
Dumbledore. Chodź Blaise, idziemy – mieli jeszcze iść do kilku sal i odbębnić
przy okazji inspekcję nauczycieli.
-
To do kogo idziemy, Nick?
-
Chodźmy na eliksiry do Slughorna.
Jak się spodziewali, lekcje
przebiegały w jak najlepszym porządku. Na sam koniec zostawili sobie klasę
McGonagall. Przed samymi drzwiami dostrzegli kilku funkcjonariuszy Służby
Porządkowej.
- Co
pana sprowadza do Hogwartu, inspektorze? – kiedy tylko mężczyźni dostrzegli kto
się do nich zwraca stanęli prości jak struny.
-
Mamy nakaz aresztowania Minervy McGonagall, pod zarzutem podburzania uczniów
przeciwko władzy, Panie Generale – wyrecytował.
-
Tak to poważne wykroczenie, inspektorze.
-
Zgadza się Panie Generale – Blaisowi chciało się śmiać, ale udało mu się
zachować kamienną twarz.
- I
zamierza pan tam teraz wkroczyć i widowiskowo aresztować panią profesor?
-
Tak jest, Panie Generale – inspektor dumnie wypiął pierś.
- I
tu się pan myli.
- J
– ja – jak to się mylę? Z całym szacunkiem, ale nie rozumiem, Panie Generale –
mężczyzna zaczął się intensywnie pocić.
- To
bardzo proste, inspektorze. Nie zrobi pan tu wielkiego szumu, tylko poczeka aż
wszystkie dzieci opuszczą salę i dopiero aresztuje pan, panią profesor.
Zrozumiał pan?
- A
– al – ale ja…
- To
był rozkaz, nie prośba, inspektorze.
-
Tak jest, Panie Generale.
- To
świetnie, że się rozumiemy. Aha – Nick rzucił roztrzęsionemu mężczyźnie paczkę
chusteczek. – Niech się pan z łaski swojej wytrze, bo teraz wygląda pan
bardziej śmiesznie niż strasznie – kiedy odeszli Zabini w końcu mógł się
zaśmiać.
- Ale
żeś mu napędził stracha – chichotał.
-
Czasem trzeba, Zab. Ale co innego mnie martwi. Mamy kapusia w Hogwarcie.
- A
kto teraz nie donosi, przyjacielu.
- W
sumie masz rację.
~~***~~
Nick siedział w swoim gabinecie
przeglądając raporty. Jak ja tego nienawidzę
– pomyślał. Nagle dwa dogi niemieckie leżące obok jego biurka niebezpiecznie
zawarczały.
-
Piorun, Grzmot spokój – rozległo się pukanie do drzwi. – Wejść! – w drzwiach
pojawił się adiutant siedzącego przy biurku mężczyzny. Porucznik zasalutował
uderzając lewą pięścią w klatkę piersiową, specjalnie tą ręką na której widniał
mroczny znak.
- Na
spotkanie oczekuje pułkownik Wolf. Czy mam go wpuścić Panie Generale?
-
Tak, zaproś Antona, Higgs.
-
Tak jest – porucznik wyszedł, a jego miejsce zajął młody brunet.
-
Witam mojego drogiego kuzyna. Co cię do mnie sprowadza? – w tym czasie dwa
ciemne cielska uważnie obwąchiwały nogi przybysza.
-
Jak zwykle nic miłego Nicolasie. Aresztowałem McGonagall.
-
Wiem. Napijesz się czegoś?
-
Nie, ale zapalę jeśli pozwolisz.
-
Proszę, chętnie się przyłącze. Miałem przyjemność spotkać pana inspektora.
Swoją drogą, nie wiedziałem, że wysługujesz się Służbą Porządkową.
-
Och, są bardzo, że tak się wyrażę, wygodni. Takie posłuszne pieski. Powiedz
siad to siedzą, powiedz gryź to gryzą.
-
Tak, rozumiem – blondyn musiał zaciągnąć się dymem, aby ukryć zdegustowanie.
Miał swoje, dość odmienne, zdanie na ten temat. – A czemu akurat McGonagall?
Przecież mogłeś aresztować dosłownie każdego.
-
Gruba ryba, będzie spokój na jakiś czas. Mam jeszcze namiary na Weasleya – Wolf
uśmiechnął się w taki sposób, że Nick nie chciał wiedzieć jak zdobył te
informacje.
-
Którego? – zapytał tylko sucho.
-
Jak to którego? Ronalda.
-
Chcesz mi powiedzieć, że aresztujesz jednego z najaktywniejszych popleczników
Dumbledora?
-
Owszem. I nie aresztuje go jako jedynego. Wiesz ile osób pociągnie za sobą?
-
Zapewne wiele – Anton był tak nakręcony, że kompletnie ignorował brak
zainteresowania ze strony swojego kuzyna.
-
Wiele to mało powiedziane. To będzie największy sukces w mojej karierze!
-
Być może – Nicolas wyraźnie dał mu do zrozumienia, że powinien już iść. Bruneta
odprowadziły niezbyt przyjazne pomruki ze strony zwierząt.
-
Zobaczysz, Czarny Pan mnie jeszcze ozłoci!
-
Ale chyba tylko po to, żebyś się udławił tym bogactwem – rzucił do zamkniętych
już dębowych drzwi.
~~***~~
-
Czy buty są wypastowane Śmieszko?
-
Tak Panie, nasmarowane Pańską ulubioną pastą – skłoniła się nisko. Nicolas
szykował się na kolejne spotkanie. Nienawidził ich całym swoim jestestwem, ale
jego ojciec uparł się aby na nim był. Mieli rozmawiać z amerykańskim Ministrem
Magii. Voldemort uznał, że jako jego syn ma obowiązek godnie go reprezentować.
Jednak Nick wiedział, że jego ojciec też nie przepadał za tymi spotkaniami i po
prostu wykorzystywał jego i Kate. Ubrany w swój wyjściowy mundur i nienagannie
wypastowane oficerki ruszył w stronę sali żartobliwie nazywanej przez Zabiniego
Salą Głupich Umów. Zatrzymał się tylko na chwilę koło biurka swojego adiutanta.
-
Przez najbliższe trzy godziny będę niedostępny, Higgs – porucznik widząc w
jakim humorze jest jego szef już wiedział dlaczego go nie będzie.
-
Rozumiem, Panie Generale – i Nick oddalił się z tak posępną miną, że nikt nie
śmiał go zaczepiać. Odznaczenia na jego piersi pobrzękiwały w rytm stawianych
przez niego kroków. Kiedy dotarł na salę
okazało się, że wszyscy czekają tylko na niego. Obecna była jego siostra i
kilku wysoko postawionych śmierciożerców. Kiedy tylko zajął swoje miejsce zaczął
się cały cyrk. Kate przedstawiła ich warunki i żądania.
-
Oczywiście jesteśmy skłonni do negocjacji o ile pan minister zechce
współpracować.
-
Ale nie wiem czy ja jestem skłonny – minister poprawił swoje okulary.
- A
ja jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia – odezwał się siedzący dotąd
cicho Nicolas. Wstał i wolnym krokiem ruszył w stronę ministra.
-
Myślę, że nie chce mieć pan w nas, a tym bardziej we mnie wroga. A przecież nie
żądamy wiele. Tylko trochę… Zaufania.
- Ta
rozmowa do niczego nie prowadzi! – mężczyzna wstał i ruszył do drzwi, które
Nick zamknął jednym machnięciem różdżki. Pojawiło się przy nich również dwóch
śmierciożerców. W tym momencie minister przestraszył się nie na żarty.
-
Zamierzacie mnie tu więzić?!
-
Ależ może pan wyjść – śmierciożercy przy drzwiach podnieśli różdżki.
-
Ja… Ja zgadzam się tylko mnie wypuście – zabrzmiało to dość żałośnie.
-
Czyli jednak. Jak miło, że zmienił pan zdanie – skinął na stojących w drzwiach
mężczyzn i wymaszerował z triumfalnym uśmiechem. Po drodze zatrzymał go jeden z
ludzi Wolfa.
-
Panie Generale, Półkownik Wolf melduje, że może Pan przesłuchać Minervę
McGonagall.
-
Przekaż Antonowi, że zaraz się zjawię.
-
Tak jest.
~~***~~
Nicolas już miał iść do swojej
starej pani profesor kiedy do jego gabinetu jak burza wpadła Kate.
-
Nie musiałeś go straszyć! W końcu bym go zagięła!
-
Ale to trwa, a mnie szkoda czasu. Jestem żołnierzem, nie politykiem, nie będę
strzępił języka na darmo – burknął. – Poza tym trwa wojna, a ona nie uznaje
kompromisów.
-
Babcia miała rację jesteś bardzo do niego podobny.
-
Wydaje ci się.
-
Ale jedno cie wyróżnia, nie chcesz się do tego przyznać – przytuliła go. –
Poszedłbyś raz z nami do wioski, rozerwałbyś się trochę.
-
Czyś ty się zgadała z Zabinim?. – uśmiechnął się do niej.
-
No, i to jest mój braciszek! Przemyśl to jeszcze! – rzuciła zamykając drzwi.
~~***~~
Schodził na najniższe poziomy
Twierdzy Shadow. Trzymali tam wszystkich więźniów. Jedno z najlepiej
strzeżonych miejsc. Wprowadzono go do celi McGonagall.
-
Pani Profesor? – kobieta odwróciła swoją zmęczoną twarz. Wyglądała teraz na o
wiele starszą niż w rzeczywistości. – Wie Pani co zeznawać?
-
Tak, Profesor Dumbledore wszystkich dokładnie poinstruował.
-
Mocno naciskają?
-
Nie martw się o mnie Riddle, już wiele w życiu przeszłam. Z tym też sobie
poradzę.
-
Załatwię Pani porządny posiłek – westchnął. Zastukał w drzwi celi. – Otworzyć!
– i wyszedł. Potrzebował chwili odpoczynku.
~~***~~
Znów śnił mu się ten okropny
koszmar. Dlaczego musiał przeżywać to codziennie? Przecież minęło już tyle
czasu. Dwa lata, najgorsze dwa lata w jego życiu. Doskonale pamiętał jej
krystaliczny śmiech, jej szczery uśmiech, subtelny zapach jej bladej skóry.
Dlaczego los był tak niesprawiedliwy? Nie potrafił odpowiedzieć sobie na to
pytanie.
~~***~~
-
Wstawaj leniu! Ubieramy wygodne ciuszki i lecimy na miasto!
-
Zabini czyś ty do reszty zgłupiał?! Nigdzie nie idę!
- Oj
wstawaj, bo zapleśniejesz. Draco już na nas czeka.
-
Powtarzam, nigdzie nie idę, a już na pewno nie z Malfoy’em!
-
Powinieneś się bratać z przyszłym szwagrem.
- Oświadczył
jej się?! – Nick zerwał się na równe nogi.
-
Jeszcze nie, ale miło, że wstałeś. Za piętnaście minut masz być gotowy – Blaise
wyszedł bardzo z siebie zadowolony.
- To
gdzie chcecie mnie zabrać?
-
Ostało się jeszcze w tym kraju parę ciekawych miejsc – Blaise szczerzył się jak
głupi. Deportowali się do jakiegoś miasteczka. Diabeł ciągał swoich towarzyszy
po wszelkich możliwych pubach i klubach. Na początku Draco i Nick próbowali
oponować, ale kiedy zrozumieli, że to i tak nic nie da, zaprzestali. Riddle
dość szybko przejrzał zamiar upicia go. Na szczęście miał mocną głowę. Choć był
wdzięczny przyjacielowi, że ciągle próbuje mu pomóc, to wiedział, że akurat
alkohol dawno już przestał działać. Było wiele zainteresowanych nim kobiet, ale
każdą odprawiał z kwitkiem. A miały jedną, wielką wadę: nie były nią…
~~***~~
- No
i gdzie my jesteśmy?! – pieklił się Malfoy.
-
Chyba coś pokręciłem – Zabini podrapał się po głowie. – A może mówiła, że mamy
iść w prawo…
- No
świetnie!
- Ja
wiem gdzie jesteśmy – mruknął Nick. Widać było, że nie jest z tego faktu
zadowolony.
- To
nas oświeć, stolico mądrości! – warknął Draco.
-
Jesteśmy w Little Whinging – Blaise aż zagwizdał.
- No to nieźle. To może teraz
ty prowadź Nick.
- Chodźcie – pozostali
mężczyźni z braku innego wyjścia ruszyli za blondynem. Okazało się jednak, że
nie są tak daleko od centrum jak im się zdawało. Zatrzymali się w pobliskim
hotelu. Postanowili ruszyć dalej dopiero rano. Woleli nie ryzykować
teleportacji w swoim stanie.
~~***~~
Nick obudził się z bólem głowy. Jego towarzysze również
nie czuli się najlepiej. Jako że był dzień powszedni musieli wcisnąć się w
swoje mundury. Gorzej było z doprowadzeniem się do porządku i wyglądaniem jak
ludzie, a nie jak banda Trolli Górskich. Oczywiście pojawienie się trzech
generałów w hotelowej restauracji zrobiło niemałe wrażenie. Na szczęście nikt
ich nie niepokoił i mogli spożyć swoje śniadanie w spokoju.
- Chciałbym iść jeszcze w jedno
miejsce – Riddle spojrzał poważnie na swoich towarzyszy.
- Jesteś tego pewny? Nie wiesz
co tam zastaniesz. Musisz się przygotować na wszystko.
- Wiem.
- No to ruszajmy.
Zapłacili za noc w hotelu i
deportowali się pod Privet Drive 4. Dom wyglądał na opuszczony i taki też się
okazał. Zapuszczony trawnik, obdrapane drzwi. Kiedy Nick przekroczył próg jego
twarz otuliło zimne powietrze. Po podłodze walały się połamane meble, odłamki
porcelanowego serwisu herbacianego i wiele innych zniszczonych elementów
wystroju wnętrza. Stukot jego oficerek odbijał się donośnym echem. Nicolas patrząc
na to wszystko poczuł coś czego akurat w tej sytuacji czuć nie chciał.
Mianowicie miał wyrzuty sumienia. Nie myślał, że tak przeżyje zniszczenie tego
domu. Na schodach dostrzegł smugę krwi. Wiedział co tam zastanie i nie miał
najmniejszej ochoty tego oglądać. Mimowolnie pomyślał o mugolskich opiekunach
Kate. Uznał, że jednak mieli szczęście, że nie dożyli tej wojny. On sam
momentami wolał jej nie dożyć. Chociaż nie musiałby się męczyć żyjąc nie z Nią,
a z wyrzutami sumienia.
Podoba mi się (zresztą jak wszystko co TY piszesz) ,ale to nie zmienia faktu ,ze mam zamiar ukatrupić Cię za ostatni fragment...
OdpowiedzUsuńTaka rozpacz (normalnie smutam ;c ). No a jako ,że jestem wprowadzona w tajniki to tym bardziej chcę cię ukatrupić i jestem pewna że Kate, Smok, Nick i wielu wielu innych mi z tym pomoże ...
Ale zaprzestaje gróźb to twoje opowiadanie (co nie zmienia faktu ,że przez ciebie jestem smutna), a na pocieszenie możesz dać mi więcej Dramione <3
Pozdrawiam Weronika :3