*******************************************************************************
Przyjaciele wsiedli do powozu
ciągniętego przez testrale. Odbywali swoją ostatnią podróż do Hogwartu.
Oczywiście z wyjątkiem Ginny, która miała przed sobą jeszcze dwa lata nauki.
Mknęli przed siebie, a oświetlona sylwetka zamku zarysowywała się coraz
wyraźniej. Masa przybyłych uczniów wlała się zbitą gromadą do wielkiej sali.
Tam też się rozdzielili. Ślizgoni ruszyli do stołu ślizgonów, krukoni do stołu
krukonów, gryfoni do stołu gryfonów, a puchoni do stołu puchonów. Kiedy każdy
zdołał znaleźć sobie miejsce przy odpowiednim stole, weszła McGonagall niosąc
stołek i Tiarę Przydziału. Za nią wtoczył się tłum rozemocjonowanych
pierwszorocznych. Po kolei każdy siadał na stołku, a opadająca na twarz tiara
wykrzykiwała odpowiedni dom. Grant Emily
– Ravenclaw, Kliff Alice – Gryffindor, Lane David – Slytherin... Co chwila inny
stół unosił się do oklasków. Aż w końcu McGonagall przeczytała ostatnie
nazwisko z listy.
- Malfoy Ellizabeth!
Blondynka usiadła ze spokojem na stołku. Tiara opadła na jej głowę, jednak
nie zasłoniła jej pół twarzy, jak to miało miejsce w przypadku
pierwszorocznych. Wszyscy wstrzymali oddechy czekając na werdykt wyświechtanego
kapelusza.
- Slytherin!
Wychowankowie domu węża zaczęli wiwatować. Dziewczyna wstała ze stołka i
dalej oklaskiwana rozsiadła się między Draco a Blaisem. Dumbledore wstał ze
swojego miejsca, a uczniowie momentalnie ucichli. Wszystkie oczy skierowane
były na dyrektora.
- Nie chciałbym zabierać za wiele czasu. Skrzaty naprawdę się postarały.
Pragnę jedynie przypomnieć, że wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo zabroniony.
Pan Filch kazał mi przypomnieć, że na drzwiach jego gabinetu wywieszono listę rzeczy zabronionych. A teraz
wsuwajcie!
Stoły uginały się pod nadmiarem jedzenia. Ron od razu zaczął obkładać swój
talerz kurczakiem i pieczonymi ziemniakami. Harry przyjrzał się stołowi
nauczycieli. Wzrok zatrzymał na kobiecie w średnim wieku siedzącej koło
Snape'a. Szturchnął siedzącą koło niego Hermionę.
- To chyba nowa nauczycielka OPCM.
- Chyba znają się ze Snapem - panna Granger zmrużyła podejrzliwie oczy. Nigdy
nie pomyślałaby, że mistrz eliksirów może rozmawiać z kimś tak swobodnie.
- Podejrzenie to wygląda.
- Zobaczymy co z tego wyniknie - Hermiona odpuściła obserwację stołu
nauczycielskiego i wróciła do maltretowania swojej sałatki.
Kiedy wszyscy byli już
najedzeni (no, może z wyjątkiem Rona) Dumbledore poprosił uczniów o jeszcze
chwilę uwagi.
- Chciałbym Wam przedstawić profesor Caroline Black, która będzie uczyć
obrony przed czarną magią, mam nadzieję, że Pani Profesor zostanie z nami jak
najdłużej. A teraz proszę aby prefekci zaprowadzili pierwszorocznych do
odpowiednich pokojów wspólnych. Możecie się rozejść moi drodzy.
Harry przyglądał się nowej profesorce. Gnębiło go dziwne poczucie, że już
ją kiedyś widział, ale kompletnie nie mógł sobie przypomnieć gdzie. W końcu dał
za wygraną i uznał, że musiał widzieć ją kiedyś na ulicy. Ruszył zamyślony w
stronę wyjścia. Jednak nie zdążył ujść daleko, kiedy poczuł uderzenie w
okolicach pasa. Cofnął się kilka kroków, aby złapać równowagę, a z podłogi
rozległ się głos
- Jak łazisz idioto! - leżąca na ziemi blondynka powoli próbowała wrócić do
pionu.
- Nie chcę nic mówić, ale jeśli dobrze mi się wydaje to ty na mnie wpadłaś
- Harry ofiarnie wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
- Obejdzie się Potter - zmieszana wstała i otrzepała swoją szatę.
- Poczekaj, to ty jesteś siostrą Malfoya.
- Tak, ale żeby skomplikować ci życie, rodzice dali mi imię, Ellizabeth -
starając się ukryć czerwieniące się coraz bardziej policzki, szybko weszła w
tłum zmierzający do wyjścia. Harry starał się śledzić ją wzrokiem, jednak przy
takim zagęszczeniu uczniów okazało się to niemożliwe. Już miał ruszyć dalej,
kiedy zauważył coś błyszczącego na ziemi. Schylił się i wziął przedmiot do
ręki. Błyskotka okazała się prostym, srebrnym pierścionkiem. U szczytu paski
srebra oplatały drobne, szmaragdowe oczko. W środku ozdobnymi literami
wygrawerowano inicjały E.N.M. Harry
był prawie pewny, że wie do kogo należy zguba.
~~***~~
Rano,
w czasie śniadania profesor McGonagall rozdała swoim wychowankom plan zajęć na
nowy rok. Eliksiry i OPCM mieli ze ślizgonami. I to OPCM był ich pierwszą
lekcją dzisiejszego dnia. Poznają nową psorkę szybciej niż myśleli. Tylko Ci
ślizgoni... Jednak Harry miał mniej obiekcji niż mógł się spodziewać. Dziwne...
Przełknął tosta, zapił przeszmuglowaną kawą i wraz z przyjaciółmi opuścił
Wielką Salę. Odruchowo wsadził dłoń do kieszeni i sprawdził czy wczorajsze
znalezisko dalej się tam znajduje. Przetarł oczy. Już nie musiał martwić się o
okulary. Nie potrzebował ich. Jednak wszystkim opowiadał, że po prostu
przerzucił się na szkła kontaktowe. Mniej tłumaczenia. Gorzej z włosami.
"Zmiana stylu". Niektórzy to kupowali. Inni nie. Bo wzrost jeszcze
mógł wytłumaczyć. "Opóźnione dojrzewanie". A w sumie zdanie innych
jakoś mało go interesowało. Tak jakoś. To też było dziwne. Ale trudno. Dopiero,
kiedy doszli pod salę zorientował się, że Hermiona i Ron zawzięcie o czymś
dyskutują. Co więcej, chcą poznać jego zdanie.
-
Ja...
Szczęście
jednak mu sprzyjało. Od niewygodnego pytania wybawiło go pojawienie się
profesorki.
-
Zapraszam - weszła do klasy, a za nią chmara uczniów. Harry starał się zostać z
tyłu, jakoś nie miał ochoty gonić przyjaciół. Wszedł do klasy praktycznie
ostatni. Nie przewidział tylko jednej rzeczy. Ilość ławek była idealnie
dopasowana do ilości uczniów. Wszyscy siedzieli w parach. Zostało jedno wolne
miejsce. Drugie zajmował Draco Malfoy. Harry zwlekał z zajęciem miejsca, może
ktoś postanowi się przesiąść? Nie postanowił. Nawet zwrócił na siebie uwagę
profesorki.
-
Panie Potter, potrzebuje pan mapy? Proszę zająć wolne miejsce.
Harry
chcąc nie chcąc doczłapał się do ławki Malfoya. Ten szczerzył się do niego
perfidnie.
-
Z czego się tak cieszysz, Malfoy?
-
Z twojej miny Potter. Ledwo na Ciebie spojrzałem, a ty wyglądasz jakbym cię
pobił.
-
Goń się Malfoy - Harry zakrył twarz dłońmi.
-
Auć Potter, Łasic cię rzucił, żeś taki zgryźliwy?
Harry jednak nic nie odpowiedział. Po części
dlatego, że profesorka zaczęła lekcję, a po części dlatego, że nie miał ochoty
grać w gierki Malfoya. W klasie zapanowała cisza.
-
Jak już wiecie nazywam się Caroline Black, będę Was w tym roku uczyć obrony
przed czarną magią. Jeśli chodzi o same zajęcia, to w dużej mierze będą się
odbywały praktycznie, jednak przewidziałam kilka wykładów. Do końca roku
będziecie pracować w takich parach, w
jakich siedzicie. Proszę nie zmieniać miejsc. Mam naprawdę dobrą pamięć.
Harry
miał ochotę trzepnąć głową o ławkę. On ma pracować z Malfoy'em?! Zabiją się na
pierwszych zajęciach z różdżkami. Ale profesorka nie wyglądała jakby miała
zamiar zakładać księgę skarg i zażaleń. A szkoda. Dzisiejsze zajęcia spędzili w
ławkach. Mówili o wszystkich czarach jakie poznali w poprzednich latach.
Caroline uzupełniała ich wiedzę, mówiła ciekawostki. Babka wiedziała o czym
mówi. Pod koniec zapowiedziała, że na następnych zajęciach przerobią wszystkie
te czary w praktyce. Mogło być ciekawie. Po godzinie transmutacji z krukonami i
dwóch godzinach historii magii z puchonami Harry miał przerwę aż do obiadu.
Rozsiadł się na swoim łóżku i obmyślał nową strategię quidditch'a. W tym roku
muszą bezwzględnie wygrać. Będą ćwiczyć do upadłego. On już pokaże tym
obślizgłym ślizgonom. Bezwiednie sięgnął do kieszeni i wyciągnął pierścionek.
Przyglądał mu się obracając go w palcach. Będzie trzeba go oddać. Nawet
uśmiechała mu się perspektywa spotkania z panną Malfoy. Ciekawiło go jej
ostatnie zachowanie.
Podczas obiadu zaczepił Ginny.
-
Hej Gin! Nie macie przypadkiem jutro jakiś zajęć ze ślizgonami?
-
Ze ślizgonami?! - zdziwiła się. - Kończymy historią magii z nimi, a co?
-
Nie nic, dzięki Gin - Harry szybko się oddalił pozostawiając niewiele
rozumiejącą dziewczynę samą.
-
Nie ma za co, Harry - szepnęła za oddalającym się chłopakiem. A Harry'ego
nawiedziła całkiem ciekawa wizja.